Archiwum 22 marca 2005


mar 22 2005 tia....
Komentarze: 8

wiosne mamy i to nie tylko ta kalendarzową :) i słonko tak slicznie przygrzewa :) i buciki sobie kupiłam wczoraj sliczne, rózowe :) i swieta juz niedługo, a co za tym idzie kilka dni wolnego od wszystkiego :) i naprawde wszystko byloby w jak najlepszym porządku gdyby nie moja wspaniała rodzicielka...
no za wiele spokoju w naszym domu byc nie moze, bo przeciez tak sie nie da...
spotkałam sie wczoraj z Arkiem... głownym celem tego spotkania było pozyczenie mi ksiazki, której potrzebuje, aby zrobic referat na makroekonomie (zeby wszystko było jasne)... przy okazji troszke porozmawialismy, ale w sumie na rozmowie sie skonczyło... wyszłam z domu o 21, a zostałam dostarczona pod blok jakies 1,5 h pozniej... wysiadam z samochodu i co widze?... moja mama stoi w oknie i juz na mnie czeka... no nawet nie musialam sie domyslac, co zaraz usłysze... i nie pomylilam sie... podobno łajdaczyłam sie przez 3 lata z jednym a teraz zaczynam z drugim... rozne epitety tego typu jeszcze poleciały i nawet tak sobie mysle, ze kiedys bardzo podobne usłyszałam od tego, z którym rzekomo sie "łajdaczylam" przez 3 lata... no coz... z mojej strony to troszke inaczej wyglada... ja go kochałam.. moze zbyt naiwnie, moze niedojrzale, ale kochalam i to wiem napewno... a ze sie to skonczyło, to moze własnie taka miala byc kolej rzeczy?... niestety moja mama tego nie rozumie, nie rozumie tego, ze z kims mozna byc tyle czasu i nagle sie rozejsc... nie moze tego przebolec... i tylko zastanawiam sie czego bardziej... czy tego, ze musi sie ludziom tłumaczyc, czy tego, ze mnie to tez boli?... jednego jestem pewna... wole rozejsc sie z kims przed slubem niz zyc tak jak ona...40 lat z człowkiem, który nie kocha jej, ktorego ona rozniez nie kocha, a któremu musiała powiedziec TAK z konieczności... przeciez moj brat urodził sie 5 miesiecy po ich slubie... ale to ich sprawa, ich zycie i nic mi do tego...
fajnie by było jeszcze zeby ona myslała podobnie o moim zyciu...

a tak swoja droga ciekawe, co by mowiła jakby mnie widziała w noc z piatku na sobote... znowu zostałysmy z Gosia zaproszeone na piffko... i gdyby na jednym piffku sie skonczyło to byloby naprawde bardzo dobrze, ale ze koledzy nasi wspaniali (swoja droga było 10 chłopa i my dwie :P) postanowili opic to, ze jestem wolna :P... wyprowadziałam ich z błedu przez co znowu cieszyłam sie niesłabnącym zainteresowaniem :P... wieczor udany i kilka znaczacych rozmow przeprowadzonych... szkoda tylko, ze na trzezwo nie da sie tak pogadac... bo w sobote na zajeciach bylismy juz niestety tylko przykładnymi studentami... i pewnie nie predko wrocimy do tych rozmów... dobrze, ze to, co najwazniejsze pamietam...

my_destiny : :