Archiwum styczeń 2005


sty 31 2005 no cóż..
Komentarze: 5

...przez trzy lata wszystko robiłam dla Nas... dla Nas rano zwlekałam sie z łóżka, dla Nas sie uczyłam, dla Nas jadłam, dla Nas ściełam dready, dla Nas sie starałam........ wszystkie czynności i te prozaiczne, codzienne i te wymagające wiekszego poświęcenia robiłam dla Nas, dla Naszego Związku, dla tego, abyśmy mogli byc razem szczesliwi juz do końca...

i codziennie z częstotliwością równą 1 pełną godzine napada mnie myśl typu: co mogłam jeszcze zrobić, czego nie zrobiłam????????????????? i nie wiem, co mogłam zrobić, ale wiem dokładnie czego nie powinnam była robić... smutne to, ale mimo Twoich zapewnień cały czas czuje sie winna... wiem, ze w tym momencie nie ma co gdybać i myśleć czy byłoby dobrze miedzy nami, gdybym TEGO nie zrobiła... zrobiłam, czasu nie cofniemy, stało sie i sie nie odstanie :(

wczoraj znowu sie spotkaliśmy i znowu przez chwile czułam, ze jest tylko moj... krotka chwila, po której napłyneły do oczu łzy uświadamiające, ze to tylko chwila... ale taka piękna chwila i mimo tego, ze zaraz wróciła rzeczywistość, warto było... On oszukuje mnie, ja oszukuje Jego, siebie, Nas... on całuje i mówi: wiesz ze nic z tego, ja całuje i mowie: wiem, ale to nic... jaki to ma wszystko sens??? rzaden!!! oboje jeszcze bardziej cierpimy, a nie umiemy sie powstrzymać...

kilka dni temu przytulił inaczej niz zwykle, inaczej pocałował... wszystko bylo jakies takie bardziej dojrzałe... moze dlatego, ze mielismy swiadomosc, ze moze sie to juz nigdy nie powtorzyc??? ale podsumowanie tej całej sytuacji nie chce mi wyjśc z mojej głowki... "........to własnie jest miłość........" 

 

nie no może ja jestem za głupia, zeby to zrozumiec... juz nie bede próbować, bo jakoś ciezko mi z tego wszystkiego poskładac cos, co mialoby jakikolwiek sens...........

 

my_destiny : :
sty 30 2005 nadzieja??
Komentarze: 7

rozmowa, pocałunek, śmiech - nadzieja

rozmowa, łzy, lament - zabicie nadzieii

sms, usmiech - nadzieja

sms (inny niz poprzedni), łzy (inne niz poprzednie, bo suche) - zabicie nadzieii

 

jak długo tak można?? jak długo można zwodzic siebie nawzajem??
ja juz dłuzej nie wytrzymam... juz nie daje rady.. juz nie radze sobie ze soba, z moimi uczuciami, z moim życiem...
"jak mi nie dasz spokoju to strzele sobie w łeb... "
i tak bys tego nigdy nie zrobił, ale pomysł jest rewelacyjny... moze ja bym sprobowała?? 

 

 

my_destiny : :
sty 29 2005 nocne rozmyślania...
Komentarze: 4

wrocilam do domku...
jakos spac nie moge... zastanawiam sie nad tym kogo ja chce oszukac... siebie, Jego, nas???... co z tego ze przez chwilke bylo fajnie, ze muzyka zagluszyla moje mysli, a taniec był zbyt absorbujący, zeby sie smutac??? co z tego??? skoro teraz wrocilam do domu a razem ze mna całe moje zycie:(...

a jutro znowu na chwilke zapomne, pooszukuje wszystkich dookola, a moj usmiech bedzie krzyczał: jest wspaniale!!!!! i moze nawet w niedziele to powtorze... no bo czemu nie??? w domu jakos nikt nie interesuje sie tym gdzie jestem, co robie i kiedy wracam... a wracac tez nie mam do kogo:( ... do czterech pustych scian, ktore przypominaja Jego...

ehhhhh... i jeszcze ten dzisiejszy telefon:( niby kolejne niedopowiedzenia wytlumaczone, a jednak mi źle :(...

Migduś Kochanie, kiedy Ty nareszcie zrozumiesz, ze dla mnie istniejszesz tylko Ty??? ze to Ty jestes moim promyczkiem nadziei, moim skarbem najcenniejszym, moja pierwsza mysla, kiedy sie budze i ostatnia, kiedy zasypiam, moja radoscia, moim szczesciem, kiedy zrozumiesz, ze jestes dla mnie wszystkim??? 

my_destiny : :
sty 27 2005 Bez tytułu
Komentarze: 8

spiaca, nieprzytomna, zmeczona......... ciezki dzien... maleństwo tak jak przypuszczałam dało popalić... ale takie juz jego prawo:) piękne chwile, kiedy zamknelo oczka, a ja moglam zanurzyc sie w rozmyslaniach...


eh.. dawniej mi sie cos takiego nie zdarzało... a teraz chwila spokoju, a ja juz jestem w innym swiecie albo raczej swiecie tym samym tylko w innym czasie... cofam sie kilka miesiecy, rok, dwa lata.. i co tam widze??
widze rozkapryszona licealistke, ktora uwaza, ze wszystko sie jej nalezy, ze wszyscy musza robic to, co ona chce.. a juz szczególnie On... skoro mowi, ze ją kocha to dlaczego nie moze tego albo tamtego???...
jak w filmie przesuwaja sie przed oczami obrazy z ostatnich trzech lat mojego zycia... piekne chwile wywoluja łzy, ktorych nie potrafie powstrzymac... chwile zle zmuszają do refleksji, nad soba przede wszystkim... dlaczego tak musialo sie stac??... a najgorsza swiadomosc to ta, ze tak stało sie przeze mnie :(...
a teraz nie moge juz nic... moge czekac, tesknic, potrzebowac, wspominac... i tylko tyle:(


zostalam sama.... nie mam w sumie nikogo... nie mam komu sie wypłakac, bo nikt mnie nie rozumie... nie mam z kim cieszyc sie z moich sukcesow (srednia 5.0, podpisanie pierwszej umowy o prace), a sukces swietowany w samotnosci to zaden sukces... nie mam komu rzucic sie na szyje i powiedziec, ze kocham, ze jestem szczesliwa, bo przeciez nie jestem:(........

i pomyslec, ze kilka miesiecy temu byłam najszczesliwszą osobą pod słońcem............

my_destiny : :
sty 26 2005 Pauliska wez sie w garść...
Komentarze: 4

... i Pauliska sie wzieła:) Ziomalka tak zarządziła...
odebrałysmy dzisiaj wypłate (za grudzień :P), sfinalizowałyśmy umowy o prace i w piatek zaczynamy maraton imprezowy :P...nie mam juz siły siedziec w domu i sie dolowac... trzeba wziasc sie w garść, wyjśc do ludzi i zacząć normalnie życ... [i oblać wszystkie 5 :P... jak narazie średnia jest stała:)]
dzisiaj zrobilam juz pierwsze kroki w tym kierunku... poszłam do sklepu i kupiłam 3 niezbędne do prawidlowego funkcjonowania rzeczy... a minowicie: cappuccinowe czekoladki na poprawienie humoru (pomaga), lakier do włosów, zeby jakos wyglądać :) i karte simplusa, zeby mieć kontakt ze światem :P..

a jutro mam maraton z Maleństwem... całe 12h :).... oby mi tylko kregosłupek wytrzymał, bo jakoś tak ostatnio Maleństwo zaczeło się robic duze:P i ciezkie:P... a kochane jest nadal tak samo:)... tylko zaczyna "dorosleć" i mądrzeć i pokazywać swoj uparty, barankowy charakterek :)... a cos o tym wiem, bo sama barankiem jestem :P... w kazdym razie jak tak dalej pójdzie to powaznie nad macierzyństwem będe sie zastanwiać :P.. narazie jednak mi to nie grozi, bo potencjalny tatuś nie ma ochoty nim zostać... a innego tatusia sobie nie wyobrażam :)...

tyle na dziś i mimo, ze ta notka jest optymistyczna, optymistycznie nie jest... wrazenie mylne.. :(

my_destiny : :