lut 08 2005

KONIEC...


Komentarze: 7

...
nie kiwne juz nawet palcem w strone lepszych stosunków z Migdałem ani tym bardziej w strone naszego związku... nie mam juz siły ani ochoty... nie chce mi sie budzic codziennie rano i zastanawiać sie czym mnie zaskoczy... nie chce zasypiać i myslec czy aby napewno nie zrobilam nic zlego mijającego dnia... juz przestała mnie bawic cala ta sytacja, która zalezy tylko i wyłacznie od jego nastroju... jak jestem mu potrzebna to wie, gdzie mnie szukać, a kiedy nie ma ochoty ze mna rozmawiać to dostaje nieprzeciętna zjebę za to, ze probuje go wciągnąć w moje życie...

wczoraj doczekałam sie w końcu... przyszedl na gg i od pierwszych słow dało sie wyczuć, ze jest na mnie zły, ze odciagnełam go od jakiegos pasjonującego zajęcia.. oczywiście nie mam prawa pytac co robi, wiec nie zapytałam... skopiowałam wiec tylko słowa jego kumpla i czego sie dowiedziałam??? ze dobrze, ze tak mi powiedział... a dlaczego??? a nalezalo mi sie za to, ze kiedys odezwałam sie do owego kolegi... jakbym sie nie odezwała, to on tez by teraz takich rzeczy nie wypisywał... w sumie to takiej reakcji sie spodziewałam... ale chcialam sie dowiedziec tylko czy czasami w ostatnim czasie nie rozmawiali na moj temat... dowiedzialam sie, ze nie wiec chciałam zakończyc rozmowe... ale nie udało mi sie to tak szybko... poniewaz dowiedzialam sie jeszcze, ze: sie nie szanuje (nie wiem kompletnie o co mu chodzilo i jaki to ma związek z zaistniałą sytuacją), ze on widzi, ze dobrze zrobil, ze do mnie nie wrócil (dlaczego? nie mam pojęcia), ze ja sie nigdy nie zmienie (tez nie widze zadnego związku z tematem rozmowy), ze mam sie odezwac jak bede chciała szczerze porozmawiac (a teraz to chcialam porozmawiac nieszczerze oczywiście)....

dlatego tez nie odezwe sie juz wiecej... bo skoro kazde moje słowo, moj gest są uwazne za nieszczere, fałszywe i obłudne, to po co??? we wszystkim, co zrobie doszukuje sie dowodów na to, ze ja go oszukuje... a ja go nigdy nie oklamalam... NIGDY!!! nawet jak zrobilam cos, co mogło zaszkodzic naszemu zwiazkowi, mowilam mu o tym... wolalam zeby sie dowiedzial ode mnie, chciałam zeby wiedział, ze nie mam przed nim tajemnic... zawsze byłam z nim szczera, wiec boli to tym bardziej:(... popełniłam nie jeden i nie dwa błedy, ale on tez nie jest krystalicznie czysty, a jednak nie doszukuje sie w kazdym jego slowie jakiegos ukrytego znaczenia:(... a dlaczego tak jest?? bo to Migdał jest panem sytaucji... bo to on decyduje czy juz teraz mozemy byc razem czy jeszcze nie... czy on ma ochote na zwiazek czy lepiej mu jest samemu... ja jestem tylko pionkiem w tej grze, którym on zrecznie nauczył sie przesuwać:( zeby tylko przesuwal mna jako osoba mogłabym to znieść, ale on manipuluje moimi uczuciami, a tego juz nie mam siły dluzej znosic...

pewnie jeszcze nie raz bede przez niego płakać i nie raz będę mieć ochote wyciągnąć pierwsza rękę... ale na ta chwile chciałabym, zeby sie to nie stało....

 

jesli Ktos nad tym wszystkim panuje, jesli tam gdzies wysoko Na Gorze mamy zapisane, ze ja i Migdał to jedno, to my będziemy razem... ale niech to sie stanie bez moich interwencji w tej sprawie... poddaje sie biegowi zycia...

my_destiny : :
Dotyk_Anioła
09 lutego 2005, 08:52
A ja czekam na jego ruch... Wiem, że to czy kiedykolwiek będziemy razem zależy tylko od jego nastroju... Ja jestem za słaba i za bardzo go pragnę...
08 lutego 2005, 22:03
no niezle. Widac ma swoje humory. Ale szkoda ze zabraklo mu odwagi zeby ci to wszystko jakos sensownie wytlumaczyc :( Ach te chlopy.......
o_t_e
08 lutego 2005, 22:02
...nie zatracaj siebie nawet dla milości... kidyś możesz nie poznać swojego odbicia w lustrze... a tego Ci na prawde nie zycze... uwierz mi... been there than that...
08 lutego 2005, 21:40
... mam nadzieje że wyjdą Ci te postanowienia... ja nie raz obiecywałam i nie raz łamałam obietnicę odzywając się do M... później czułam się jeszcze gorzej niż przed tą rozmową... a Mogdał faktycznie wszystko uzależnia od swojego humoru... dziwnie tak... ale wiesz co... ja się dla Ciebie uśmiechnę :) tak żeby było milej :] przytulam i jestem :*
08 lutego 2005, 21:06
absolutnie sie zgadzam. kochanie..poczekaj...niech to wszystko nabierze wlasnej predkosci...nie przyspieszaj niczego bo ja wiem, ze jezeli faktycznie \"tam na goorze\" zapisane jest ze TY i ON to jednosc to tak bedzie..nie dzis, to jutro...nikt przeciez nie obiecywal nam, ze bedzie latwo...ech boze, ja dalej zdolowana wiec raczej marnie pewnie wychodza mi prooby pocieszania i pod3mania na duchu..przepraszam cie mała..ale nie martw sie..wystarczy, ze ja sie martwie :)
Synestezya
08 lutego 2005, 21:04
Masz rację. Może nie poddaj walki, ale pozwól, by sprawy toczyły się po swojemu. Wiele ludzi w emocjach mówi rzeczy, których później żałuje. Rzeczy, które nie są zgodne z prawdą, z wewnętrznym przekonaniem. Wiesz? Też przez długi czas byłam w takiej sytuacji: Czekanie, aż ta druga strona uzna, że już możemy być razem, że już chce. Nie doczekałam się. I wiem, ile to nerwów i zdrowia kosztuje.
Książę
08 lutego 2005, 19:59
\"do tanga trzeba dwojga...\". Sama nic nie zdziałasz. Prawdę mówiąc - nie warto, jeśli druga strona nie wykazuje zaangażowania, chęci czy chociażby szacunku i życzliwości.

Dodaj komentarz