no cóż..
Komentarze: 5
...przez trzy lata wszystko robiłam dla Nas... dla Nas rano zwlekałam sie z łóżka, dla Nas sie uczyłam, dla Nas jadłam, dla Nas ściełam dready, dla Nas sie starałam........ wszystkie czynności i te prozaiczne, codzienne i te wymagające wiekszego poświęcenia robiłam dla Nas, dla Naszego Związku, dla tego, abyśmy mogli byc razem szczesliwi juz do końca...
i codziennie z częstotliwością równą 1 pełną godzine napada mnie myśl typu: co mogłam jeszcze zrobić, czego nie zrobiłam????????????????? i nie wiem, co mogłam zrobić, ale wiem dokładnie czego nie powinnam była robić... smutne to, ale mimo Twoich zapewnień cały czas czuje sie winna... wiem, ze w tym momencie nie ma co gdybać i myśleć czy byłoby dobrze miedzy nami, gdybym TEGO nie zrobiła... zrobiłam, czasu nie cofniemy, stało sie i sie nie odstanie :(
wczoraj znowu sie spotkaliśmy i znowu przez chwile czułam, ze jest tylko moj... krotka chwila, po której napłyneły do oczu łzy uświadamiające, ze to tylko chwila... ale taka piękna chwila i mimo tego, ze zaraz wróciła rzeczywistość, warto było... On oszukuje mnie, ja oszukuje Jego, siebie, Nas... on całuje i mówi: wiesz ze nic z tego, ja całuje i mowie: wiem, ale to nic... jaki to ma wszystko sens??? rzaden!!! oboje jeszcze bardziej cierpimy, a nie umiemy sie powstrzymać...
kilka dni temu przytulił inaczej niz zwykle, inaczej pocałował... wszystko bylo jakies takie bardziej dojrzałe... moze dlatego, ze mielismy swiadomosc, ze moze sie to juz nigdy nie powtorzyc??? ale podsumowanie tej całej sytuacji nie chce mi wyjśc z mojej głowki... "........to własnie jest miłość........"
nie no może ja jestem za głupia, zeby to zrozumiec... juz nie bede próbować, bo jakoś ciezko mi z tego wszystkiego poskładac cos, co mialoby jakikolwiek sens...........
Dodaj komentarz