reanimacja...
Komentarze: 10
siedzial na moim łóżku, w reku trzymal kubek (moj kubek!) z goracą czekoladą (marcepanową)...
ja siedziałam obok w ręku trzymałam kubek (nie moj) z gorącą czekoladą (pistacjową)...
odleglosc miedzy nami była niebezpieczna choc kilka miesiecy temu bylaby jaknajbardziej poządana (jak to wszystko zalezy od kata padania światła :P)...
jego oczy były przerazone, gdy jego dłon zbładziła nagle pod moim sweterkiem...
a ja myslałam co by sie stało jakbym go pocalowała...
wyszedł szybko mowiac, ze wychodzi zanim stanie sie cos czego mogłabym zalowac.. a ja nie wiem czy mogloby sie cos takiego stac..
był.. nie ma..
było.. nie ma..
była.. nie ma.. (o miłość mi chodzi)
pogodziłam sie, choc do dnia dzisiejszego nie zdawalam sobie z tego sprawy...
***
a wszystko dlatego, ze moj komputer wymagał reanimacji, a reanimatorem mogl byc tylko Migdał... złośliwość rzeczy martywych?
A czekolada pitna! Najlepszą mają w kawiarence na gorzowskiej starówce :) Chociaż pistacjową od migdałowej dzieli ledwie syntetyczny niuans, wolę tę drugą ;)
Może i to złośliwość... zależy jak na to patrzeć...
PsPs. Paulinka, nie zwracaj uwagi na takie komenty... Bo takie fagasy jak \"F4\" maja wiele kompleksow,dlatego tak pisza ... I sama widzisz \"F4\" to smiec bo zuca smiecie w czyste piekno ... CAŁUJE I POZDRAWIAM :*
Dodaj komentarz