wcale nie o walentynkach :P
Komentarze: 6
rozpisalam sie w sobote bardzo i kiedy mialam kliknąć w magiczne pole zapisz, moj mega super kompik sie zawiesil... zdenerwowalam sie bardzo, ale dzisiaj na to patrzac to dobrze sie stalo, ze tej notki nie dodalam, bo tyle z niej nienawisci emanowało, ze całe szczescie, ze zadne inne oczy poza moimi jej nie ujrzały...
wczoraj natomiast przez dwie h probowalam zmienic cos na blogu, a mianowicie dodac linki, zrobic ksiege gosci... i co?? i nic :P a dlaczego?? nie to zebym cala wine zrzucala na moj bogu ducha winny komputer, nio ale w tej sytacji to tez jest jego wina.. sciagnal sobie do swojego wnetrza jakies przyjemnego wiruska, ktory nie pozwala mi otwierac stron przez explorera i klikajac na linki... no coz... jak lubi byc zawirusowany to niech se bedzie :P ja mu nie kazałam :P
szkoda tylko, ze przez to wszytsko ten moj blog caly czas wyglada jak "niedorobiony" :P
a cio pozatym??
pierwszy dzien w pracy po tygodniu wolnego... Maleństwo chore, co tylko potwierdza moja teze, ze najlepiej umiem zajac sie nim ja :P i nie mowie tego zeby sie chwalic tylko tak rzeczywiście jest... no bo jak inaczej wytlumaczyc fakt, ze ile razy zostawie go na dłuzej z mama, tyle razy jest chory??... z reszta jego mama to jest wogole przegieta :P jak ma z nim zostac sama, to pyta sie mnie co ma mu dawac jesc i jak ubierac, gdy idzie na spacerek :P i kto by przypuszczal, ze ja stane sie takim ekspertem od miksowania zupek, tarcia jabluszek, robienia kaszek, zmieniania pieluch i innych tym podobnych rzeczy :P ja tego nie planowalam w kazdym razie :)
ładnie dzis swieciło słoneczko, wiec stwierdziłam, ze ubiore Maluszka i pojdziemy na hiper szybkiego spacerka... przygotowałam wiec wszystkie ciuszki i wziełam sie do roboty, czytaj: akrobacji związanych z ubraniem wyzej wspomnainego osobnika... gdy byl juz gotowy doszłam do wniosku, ze wozkiem to my raczej nigdzie nie wyjedziemy, wiec przygotowalam sanki... wyjechalismy i zaraz przekonalam sie, ze to nie byl good idea :P po pierwsze: cała droge sie martwiłam, zeby Maleństwo nie zostało gdzies w zaspie, a po drugie: skutki ciagniecia sanek moja prawa reka czuje do tej pory :P....
a na dzisiaj to nie wszystko:P o godz. 20 ma przyjechac tata Maluszka i spedze z Maluszkiem cala noc (sam na sam :P)... nie no jak tak dalej pojdzie to zaczne mieszkac na 4 domy... pierwszy moj dom: to mieszkanko, w ktorym jestem zameldowana, drugi moj dom: to mieszkanko w Krakowie, trzeci moj dom: to domek mojego brata, a czwartym powoli staje sie domek Maluszka... bo dom podobno tworza ludzie, do ktorych chce sie wracac, a ja caly czas nie moge zdecydowac sie, do ktorych ludzi chce mi sie wracac najbardziej :P u Maluszka dobrze sie mieszka w kazdym razie, bo rano do pracy nie musze jezdzic autobusem tylko przechodze z pokoju do pokoju i juz:)
a walentynek dostałam sztuk:1 :) ale jakosc jest powalajaca... jeszcze nikt dla mnie wczesniej wiersza nie napisal :)
Dodaj komentarz