Najnowsze wpisy, strona 6


lut 14 2005 wcale nie o walentynkach :P
Komentarze: 6

rozpisalam sie w sobote bardzo i kiedy mialam kliknąć w magiczne pole zapisz, moj mega super kompik sie zawiesil... zdenerwowalam sie bardzo, ale dzisiaj na to patrzac to dobrze sie stalo, ze tej notki nie dodalam, bo tyle z niej nienawisci emanowało, ze całe szczescie, ze zadne inne oczy poza moimi jej nie ujrzały...
wczoraj natomiast przez dwie h probowalam zmienic cos na blogu, a mianowicie dodac linki, zrobic ksiege gosci... i co?? i nic :P a dlaczego?? nie to zebym cala wine zrzucala na moj bogu ducha winny komputer, nio ale w tej sytacji to tez jest jego wina.. sciagnal sobie do swojego wnetrza jakies przyjemnego wiruska, ktory nie pozwala mi otwierac stron przez explorera i klikajac na linki... no coz... jak lubi byc zawirusowany to niech se bedzie :P ja mu nie kazałam :P
szkoda tylko, ze przez to wszytsko ten moj blog caly czas wyglada jak "niedorobiony" :P

a cio pozatym??
pierwszy dzien w pracy po tygodniu wolnego... Maleństwo chore, co tylko potwierdza moja teze, ze najlepiej umiem zajac sie nim ja :P i nie mowie tego zeby sie chwalic tylko tak rzeczywiście jest... no bo jak inaczej wytlumaczyc fakt, ze ile razy zostawie go na dłuzej z mama, tyle razy jest chory??... z reszta jego mama to jest wogole przegieta :P jak ma z nim zostac sama, to pyta sie mnie co ma mu dawac jesc i jak ubierac, gdy idzie na spacerek :P i kto by przypuszczal, ze ja stane sie takim ekspertem od  miksowania zupek, tarcia jabluszek, robienia kaszek, zmieniania pieluch i innych tym podobnych rzeczy :P ja tego nie planowalam w kazdym razie :)
ładnie dzis swieciło słoneczko, wiec stwierdziłam, ze ubiore Maluszka i pojdziemy na hiper szybkiego spacerka... przygotowałam wiec wszystkie ciuszki i wziełam sie do roboty, czytaj: akrobacji związanych z ubraniem wyzej wspomnainego osobnika... gdy byl juz gotowy doszłam do wniosku, ze wozkiem to my raczej nigdzie nie wyjedziemy, wiec przygotowalam sanki... wyjechalismy i zaraz przekonalam sie, ze to nie byl good idea :P po pierwsze: cała droge sie martwiłam, zeby Maleństwo nie zostało gdzies w zaspie, a po drugie: skutki ciagniecia sanek moja prawa reka czuje do tej pory :P....
a na dzisiaj to nie wszystko:P o godz. 20 ma przyjechac tata Maluszka i spedze z Maluszkiem cala noc (sam na sam :P)... nie no jak tak dalej pojdzie to zaczne mieszkac na 4 domy... pierwszy moj dom: to mieszkanko, w ktorym jestem zameldowana, drugi moj dom: to mieszkanko w Krakowie, trzeci moj dom: to domek mojego brata, a czwartym powoli staje sie domek Maluszka... bo dom podobno tworza ludzie, do ktorych chce sie wracac, a ja caly czas nie moge zdecydowac sie, do ktorych ludzi chce mi  sie wracac najbardziej :P u Maluszka dobrze sie mieszka w kazdym razie, bo rano do pracy nie musze jezdzic autobusem tylko przechodze z pokoju do pokoju i juz:)

 

a walentynek dostałam sztuk:1 :) ale jakosc jest powalajaca... jeszcze nikt dla mnie wczesniej wiersza nie napisal :)

my_destiny : :
lut 11 2005 nie ma to jak siostra :P
Komentarze: 9

i mówią, ze to ja jestem zakręcona :P... a moja siostra wpadla dzis na tak wspaniały pomysł, ze chyba nawet moja rewelacyjnie zamozgowana glowa by nie wpadla :P... a mianowicie, po kilku godzinach zadawania pytań: dlaczego to juz koniec? a czemu? a po co? a kogo wina? i nie uzyskujac na nie zadowalającje odpowiedzi, stwierdziła, ze ona sama zadzwoni do Migdala i wyjasni ta jakze skomplikowana sprawe z nim :P.. dalam jej moj telefon myslac, ze zartuje, a ona faktycznie do niego zadzwoniła :P... oczywiście nie dowiedziala sie nieczego, bo Migdal był zbyt zszokowany zeby cos sensownego jej powiedzieć no ale dumna z siebie była niesłychanie... a najbardziej spodobało mi sie jej stwierdzenie "z tego i tak coś bedzie :)"... tylko ze ja nie chce zeby bylo... a przynajmniej nie chce mi sie o tym myslec juz... "tesknie do beztęsknoty i do bezmyślenia, do tych co mają tak za tak i nie za nie (...)"... a Migdał niestety tak czasmi myli z nie i na odwrót..

 

a dla zainteresowanych (Agatka :***) podaje godziny 3mania kciuków w jakze szczytnym celu jakim jest zaliczenie przez moja skromna osobe dwóch ostatnich egzaminow :)
piątek (czyli jutro, a u sumie juz dzisiaj :P) godz. 17 - geografia
sobota (czyli jutro, jak to dziwnie brzmi JUTRO!!! :P) godz. 11 - mikroekonomia

my_destiny : :
lut 10 2005 o niczym w sumie :P
Komentarze: 6

"it's a new day, it's a new life and I'm feeling good :D"

to dzisiejszy opis Migdala na gg... mowi sam za siebie :(.. szkoda ze jeszcze nie dodał, ze ze mna było mu okropnie... nie chcial byc az tak brutalny???

 

a ze spraw bieżących:
- zmienilam fryza i nawet sie sobie podobam :),
- cały dzien spedziłam nad mikroekonomią  i stwierdzam, ze nadal nic z tego nie kumam, a jesli nie nic to bardzo mało :(,
- łapie juz powoli stresa przed piatkiem :(,
- przyjechała dzisiaj moja siostrzyczka ze swoim maleństwem Błażejem, ktory wywołał na mojej twarzy szczery usmiech... a mianowicie: sciagalam z siebie sweterek, a Blazej stał i mi sie przyglądał, wiec pytam sie go, dlaczego sie tak na mnie patrzy, a on na to "Paulinka a ten biustonosz to napewno jest twoj??" dodam, ze chłopczyk ma trzy lata, a z moja siostra czesto wymieniamy sie ubraniami czego on nie moze przezyc :P.... kiedy moj Mały Mezczyzna zacznie tak madrze ze mna rozmawiac??? juz sie nie moge doczekac :)

my_destiny : :
lut 08 2005 rozmowy...
Komentarze: 7

ROZMOWA I:
z Migdałem, który chcial mnie przeprosic... po co?? zeby uspokoic wyrzuty sumienia....
nio i oki.. przeprosiny przyjete, ale czego to ja sie jeszcze dzisiaj nie dowiedzialam... po kolei: ze on mi dawal nadzieje, bo inaczej bym sie od niego nie odczepila (eh jakie to piekne... nie ma to jak cos takiego uslyszec)... ze on wezmie na siebie wine za rozpad naszego zwiazku (no na tym to mi najbardziej zalezało... czyzbym miala sie cieszyc?? :P)... ze to najszczesliwszy dzien w jego zyciu (no coment).........................................

ROZMOWA II:
sprowokowna przeze mnie z opisywanym juz kolega Migdała... i w tym przypadku nie mniej ciekawych rzeczy sie dowiedzialam... dlaczego napisał do mnie to, co napisal?? a bo przyszedł do domu, był zły, pod wpływem alkoholu (delikatnie rzecz ujmujac) i wkurzyl go moj opis na gg... a opis brzmial nastepujaco: "czy to tak trudno zrozumiec, ze nie mam czasu??"... stwierdzil, ze denerwuja go moje problemy... potem mnie przeprosil i nawet wierze, ze zrobil to szczerze... kazalm mu sie usunac  zlisty, zeby wiecej nie musial sie niepotrzbnie denerwowac... chyba wszytsko soebie wyjasnilismy...

 

a teraz czuje sie jakos tak lekko... jakbym zrzuciła z siebie ciezar, ktory nie pozwalal mi normalnie funkcjonowac... nie wiem czy czuje sie dobrze czy zle, nie umiem tego jeszcze określić, ale nie placze, a to juz cos.... 

my_destiny : :
lut 08 2005 KONIEC...
Komentarze: 7

...
nie kiwne juz nawet palcem w strone lepszych stosunków z Migdałem ani tym bardziej w strone naszego związku... nie mam juz siły ani ochoty... nie chce mi sie budzic codziennie rano i zastanawiać sie czym mnie zaskoczy... nie chce zasypiać i myslec czy aby napewno nie zrobilam nic zlego mijającego dnia... juz przestała mnie bawic cala ta sytacja, która zalezy tylko i wyłacznie od jego nastroju... jak jestem mu potrzebna to wie, gdzie mnie szukać, a kiedy nie ma ochoty ze mna rozmawiać to dostaje nieprzeciętna zjebę za to, ze probuje go wciągnąć w moje życie...

wczoraj doczekałam sie w końcu... przyszedl na gg i od pierwszych słow dało sie wyczuć, ze jest na mnie zły, ze odciagnełam go od jakiegos pasjonującego zajęcia.. oczywiście nie mam prawa pytac co robi, wiec nie zapytałam... skopiowałam wiec tylko słowa jego kumpla i czego sie dowiedziałam??? ze dobrze, ze tak mi powiedział... a dlaczego??? a nalezalo mi sie za to, ze kiedys odezwałam sie do owego kolegi... jakbym sie nie odezwała, to on tez by teraz takich rzeczy nie wypisywał... w sumie to takiej reakcji sie spodziewałam... ale chcialam sie dowiedziec tylko czy czasami w ostatnim czasie nie rozmawiali na moj temat... dowiedzialam sie, ze nie wiec chciałam zakończyc rozmowe... ale nie udało mi sie to tak szybko... poniewaz dowiedzialam sie jeszcze, ze: sie nie szanuje (nie wiem kompletnie o co mu chodzilo i jaki to ma związek z zaistniałą sytuacją), ze on widzi, ze dobrze zrobil, ze do mnie nie wrócil (dlaczego? nie mam pojęcia), ze ja sie nigdy nie zmienie (tez nie widze zadnego związku z tematem rozmowy), ze mam sie odezwac jak bede chciała szczerze porozmawiac (a teraz to chcialam porozmawiac nieszczerze oczywiście)....

dlatego tez nie odezwe sie juz wiecej... bo skoro kazde moje słowo, moj gest są uwazne za nieszczere, fałszywe i obłudne, to po co??? we wszystkim, co zrobie doszukuje sie dowodów na to, ze ja go oszukuje... a ja go nigdy nie oklamalam... NIGDY!!! nawet jak zrobilam cos, co mogło zaszkodzic naszemu zwiazkowi, mowilam mu o tym... wolalam zeby sie dowiedzial ode mnie, chciałam zeby wiedział, ze nie mam przed nim tajemnic... zawsze byłam z nim szczera, wiec boli to tym bardziej:(... popełniłam nie jeden i nie dwa błedy, ale on tez nie jest krystalicznie czysty, a jednak nie doszukuje sie w kazdym jego slowie jakiegos ukrytego znaczenia:(... a dlaczego tak jest?? bo to Migdał jest panem sytaucji... bo to on decyduje czy juz teraz mozemy byc razem czy jeszcze nie... czy on ma ochote na zwiazek czy lepiej mu jest samemu... ja jestem tylko pionkiem w tej grze, którym on zrecznie nauczył sie przesuwać:( zeby tylko przesuwal mna jako osoba mogłabym to znieść, ale on manipuluje moimi uczuciami, a tego juz nie mam siły dluzej znosic...

pewnie jeszcze nie raz bede przez niego płakać i nie raz będę mieć ochote wyciągnąć pierwsza rękę... ale na ta chwile chciałabym, zeby sie to nie stało....

 

jesli Ktos nad tym wszystkim panuje, jesli tam gdzies wysoko Na Gorze mamy zapisane, ze ja i Migdał to jedno, to my będziemy razem... ale niech to sie stanie bez moich interwencji w tej sprawie... poddaje sie biegowi zycia...

my_destiny : :