Archiwum 06 stycznia 2005


sty 06 2005 3 dni poza domem...
Komentarze: 3

jutro znowu wyjezdzam tak naprawde po to, aby oderwac sie od tego zycia tutaj, a oficjalna wersja jest nastepujaca: jade zdobywac wiedze:P
ciesze sie jak zwykle, bo spotkam Kawusie, bo jak zwykle w piatek kupimy sobie piffko i bedziemy wylewac nad nim zale z calego tygodnia (a teraz to nawet z prawie calego miesiaca), bo znowu poczuje sie wolna i niezalezna, bo nikt mnie nie bedzie sprawdzal co robie, z kim i kiedy, bo ktos mnie wysłucha i ja komus pomoge, bo.. ciesze sie poprostu...
czuje sie tam duzo lepiej niz w domu i najchetniej zostalabym tam na zawsze...

przygotowana jestem srednio, a zdaje sobie sprawe czym to sie moze skonczyc... runie mit ambitnej studentki :P... ten czas mialam poscwiecic na nauke angielskiego, a co robie???... najpierw pomalowalam sobie paznokietki :P (a moje malowanie nie wyglada tak prosto...ja musze miec jakis wzorek :P a co za tym idzie zajmuje mi to 3 razy wiecej czasu :P), a teraz pisze notke i mysle jeszcze zeby posprzatac w moim pokoiku za chwilke, zeby zostal tu jaki taki porzadek pod moja nieobecnosc...a angielski czeka i pewnie bedzie czekal do jutra :P

a pozatym czuje jak mi znowu zaczyna brakowac bliskosci drugiej osoby :(... takiego zwyklego przytulenia, buziaka w czolko i zapewnienia, ze jestem dla kogos wazna... niby wiem, ze jestem, ale to jednak nie to samo... echhh za trudna jest dla mnie ta sytuacja... tak chcialabym sie przytulic i poczuc jego cieplo, ale nie moge... jeszcze nie... nie moge popelnic takiego bledu jak ostatanio....

koncze juz, bo mnie na sentymenty wzieło, a ja jestem silna dziewczynka i rozklejac sie nie moge :P

 

my_destiny : :