Archiwum grudzień 2004


gru 31 2004 nareszie...
Komentarze: 2

...koniec roku...

nie bedzie zadnych podumowan, bo wszystko co mam do powiedzenia moge strescic w jednym zdaniu: najokropniejszy rok w moim zyciu...

jaki byl cały rok taki jest jego ostatni dzien... normalka... kilka paczek truskawkowych chusteczek na wszelki wypadek (a przydadza sie napewno) a naokolo mnie sterta tychze samych chusteczek tylko juz zuzytych...

niech sie juz skonczy, bo moze nowy bedzie lepszy... 2004 - zapamietam to do konca zycia..................

my_destiny : :
gru 30 2004 i co teraz napiszesz na blogu???
Komentarze: 2

...takie pytanie zadal mi Migdał dwa dni temu...

i nie wiem co mam napisac... ale musze wytlumaczyc nareszcie wszystko sobie, bo Migdał i Arek mieli juz to tlumaczone po kilkanascie razy...

nagle nie wiem dlaczego i po co zaczełam myslec o Migdale...i nie byloby w tym nic dziwnego, ale te wszystkie mysli zaczeły mnie nachodzic, kiedy obok mnie był Arek...a potem kilka zbiegow okolicznosci i spotkalam sie z Migdałem...czulam sie jak 3 lata temu... takie same nerwy jak przed pierwszym spotkaniem, taka sama pogoda (choc miesiace calkiem rozne), a potem potem pocalunek taki nieporadny jakbysmy robili to pierwszy raz w zyciu... i wszystko znikneło, rozpłyneły sie w powietrzu całe 3 dlugie lata...juz nie bylo tych złych chwil, nie było tych okropnosci, ktore ja zrobiłam, nie bylo tego, co mnie tak bardzo bolało...byłam ja i Migdał i czysta kartka, ktora moglismy sprobowac zapisac...i chyba wtedy obydwoje w jednej chwili stwierdziliśmy, ze chcemy sprobowac...

i wiem jak to wyglada z boku...ale to nie tak...Arek to nie byl odpoczynek od Migdała...to nie była przygoda, ktora sie zaczyna rownie szybko jak konczy...to byly piekne dwa tygodnie, ktore wielu rzeczy mnie nauczyły...i nie tylko mnie, ale wiem ze i Arek i Migdal tez z tego wyciagneli nauke dla siebie...to był ładny sen i tak chcialabym to traktowac...sen tak piekny, ze kiedys musial sie skonczyc...było mi bardzo dobrze i mysle, ze az za dobrze, zeby to moglo trwac wiecznie...wrocilam do rzeczywistosci, w ktorej czekał na mnie Migdal...

jest dobrze, jest inaczej...bedzie dobrze... za duzo przeszlismy zeby moglo to pojsc na marne... nic nie dzieje sie bez przyczyny i ja mocno w to wierze...

my_destiny : :
gru 26 2004 swieta, swieta i po swietach:)
Komentarze: 2

swieta uwazam za bardzo udane...

zamknelam sie w swoim pokoiku, w ktorym pachnie swiatecznym drzewkiem, w ktorym slicznie swieca sie swiateczne gwiazdki, w ktorym wiruja w powietrzu swiateczne aniołki, w ktorym atmosfera swiateczna bedzie obecna jeszcze przez dlugi czas...

kubek kawy na biurku i do tego jeszcze te "merci", ktorymi objadam sie nieprzyzwoicie:)...

i co z tego ze nie ma sniegu???... pachnie za to wiosna, a wiosna zapowiada zawsze cos nowego i lepszego:)

udalo sie, udalo:) rozmawialam z tata:) on wprawdzie pierwszy wyciagnal reke, ale ja jej nie odrzucilam i to jest chyba moj najwiekszy sukces:)... obiecal, ze pewne sytuacje sie juz nie powtorza... tak chcialabym w to wierzyc... pozyjemy, zobaczymy, ale na dzien dzisiejszy wierze ze nam sie uda:)...

i kilka dluuugich rozmow z moja siostra, na ktore tez jakos ostatno nie moglysmy sie zdobyc:)... i ona pierwsza dowiedziala sie o Arku:)... wczoraj dowiedziala sie tez mama... wszyscy troszke zdziwieni, ale raczej dobrze mi zycza:)

i nawet Migdał odezwał sie w Wigilie... chcial mnie przeprosic... tylko, ze ja sie na niego nie gniewam... było mi smutno i zle, ale to nie byl gniew wymierzony w jego osobe... porozmawialismy sobie chwilke... chyba juz tez sie z tym wszystkim uporał i nawet zaczyna myslec o kims... z czego z jednej strony ciesze sie bardzo, a z drugiej jakis taki dziwny cien zazdrosci pozostaje:(... w kazdym razie ja zycze mu jak najlepiej, bo to dobry i porzadny chlopak tylko my poprostu do siebie nie pasowalismy...

a tak wogole to swieta to bardzo dobry czas zeby sie wyspac:) spałam dzis 13 h:) i nareszcie moge powiedziec ze jestem wyspana:)

my_destiny : :
gru 24 2004 swieta, swieta
Komentarze: 5

z kazdej strony bombarduja moja glowe wiadomosci o tym, ze własnie wkraczamy w piekny czas swiat Bozego Narodzenia... a ja tego nie czuje:(

wyslalam swiateczne kartki jak co roku, otworzylam fabryke aniołkow z masy solnej, ktorymi kazda osoba bliska memu sercu zostanie obdarowana, postanowiłam nawet co poniektorym osobom, ktore na to zasluzyly sprawic troszke wieksze prezenty... i tym oto sposobem np. moja chrzesnica dostanie w tym roku lalke baby born (szczyt jej marzen, na ktory wydałam 200 zeta)... posprzatalam nawet mieszkanie, ktore wymagalo tego juz od dawna:P... wszystko tak jak nalezy... typowa goraczka przedswiateczna... 3/4 spoleczenstwa polskiego tak własnie przygotowuje sie do tych swiat... pozostala czesc czyli 1/4 robi jeszcze porzadki w swoim zyciu duchowym... ja tych porzadkow nie zrobilam... zaslaniam sie brakiem czasu, itp. itd., ale uczciwie sama przed soba musze przyznac, ze na te porzadki nie mam ochoty... i tu tkwi chyba moj problem... w takich sytuacjach mowie sobie, ze za rok to naprawie, ale chyba juz sama w to nie wierze... :(...  i dlatego takie swieta to zadne swieta:( bedzie ladna choinka, beda prezenty, bedzie nawet okazja zeby nareszcie zjesc cos gotowanego... i co z tego??? .. no własnie nic... nie bedzie nawet czasu, zeby odpoczac i pomyslec przez chwile nad własnym zyciem...

a pozatym trzeba bedzie znowu powiedziec ojcu, ze nie ma sie ochoty lamac sie z nim oplatkiem, bo to i tak niczego nie zmienia i znosic krzywe spojrzenia wszystkich dookola... a moze w tym roku nie podejdzie do mnie?? a moze nikt nie zauwazy??..

i jeszcze ten brak Pawła... niby nikt o tym nie mowi, ale wszyscy wiemy, jak jest... na codzien ten brak jest prawie niezauwazalny, ale gdy siedzimy wszyscy przy jednym stole i jego z nami nie ma to łezki same naplywaja do oczek... jest jaki jest, ale to w koncu moj brat.......... a swiadomosc, ze on jest tak niedaleko, a jednak nie obok nas jest okropna:(

my_destiny : :
gru 22 2004 jestem szczesliwa:))))
Komentarze: 5

zaniedbuje ostatnio mojego blogusia, ale mam kilka powodow...

w domu jestem ostatnio tylko gościem... przychodze sie wyspac, najesc, ale to tez nie do konca wychodzi mi tak jak powinno... sypiam jakies 5h na dobe, a obaid z prawdziwego zdarzenia jadlam ostatnio... hmmm.... nie pamietam nawet kiedy...

nio ale po kolei:)

...podlapalam druga prace:) i tym oto sposobem ok. godz. 15:15 kończac dyzur przy moim Malym Mezczyznie biegne do mojej nowej pracy, zeby byc tam na 16:15... praca ciezka i nie jest bynajmniej szczytem moich marzeń... ale nie narzekam:) sama tego chce, bo wiem ze to jedyny sposob, zeby za kilka miesiecy sie stad wyprowadzic.. moze to niezbyt normalne, aby pracowac po 12h na dobe, ale jakos daje narazie rade mimo ze niedosypiam i czasmi 5 razy zastanawiam sie jaki dzis dzien tygodnia, bo juz trace powoli rachube:P... na szczescie nie jestem sama:)

... pojawił sie Ktoś... Ktos, kto daje mi duuuuuuzo siły:) takiej siły, ze bylabym w stanie nawet gory przenosic (gdybym tylko chciała)... a pozatym na mysl o tym Ktosiu w brzuszku moim odzywa sie stado motylków, które baaaardzo dawno nie dawały znac o sobie:) psychologowie ten stan nazywaja zakochaniem i ja klocic sie z nimi nie bede... sama lepiej bym tego nie ujeła:)))

...nie myslalam, ze to tak szybko sie moze stac...a jednak:)... zawsze smialam sie  z ludzi, ktorzy po kilu tygodniach czy miesiacach znajomosci brali slub... myslalam wtedy o Migdale i naszym zwiazku i nigdy przez cale 3 lata nie mogalm sobie powiedziec, ze to juz teraz, ze teraz jestem pewna, ze bedziemy do konca... zawsze wystepowala jakas watpliwosc... a teraz nie mam zadnych watpliwosci... i nie chodzi mi tu konkretnie o slub... poprostu jestem pewna tego, co czuje... nigdy nikt o mie tak nie zabigal, nigdy nikt tak sie o mnie nie troszczyl, nigdy nie byłam taka szczesliwa....

.... tak Migdał jestem szczesliwa... i wykrzycze to całemu swiatu i rowniez tobie... myslalam zeby przeniesc sie w inne miejsce, ale teraz juz wiem ze nie zrobie ci tej przyjemnosci... czytaj i drecz sie... nie po tym co mi wczoraj powiedziales, nie po tym jak sie wczoraj zachowałes... z szacunku dla tego co razem przezylismy, dla tego co nas laczylo, dla tych 3 wspolnie spedzonych lat, nie powinnienes tak mowic... faceta poznaje sie podobno po tym jak konczy a nie jak zaczyna, wiec wydaje mi sie ze juz poznalam cie dostatecznie... nie przypuszczałam ze mozesz sie tak zachowac... ja nigdy o tobie zlego slowa nie powiedzialam ani nie powiem, a ty jesli tak myslisz to naprawde ci wspoloczuje...

wiedz ze jestesmy szczesliwi i nie zabierzesz nam tego nigdy chocbys nie wiem jak sie staral... zastanow sie nad soba... mam prawo do ulozenia sobie zycia i to wlasnie czynie, a problem nie tkwi we mnie tylko w tobie....

i na tym zakoncze moje dzisiejsze, nocne rozwazania...

dziekuje za uwage :P...dobranoc wszystkim:***

 

a mowilam juz ze jestem zakochana i ze jest to najpiekniejsze uczucie pod słoncem??? 

my_destiny : :