zaniedbuje ostatnio mojego blogusia, ale mam kilka powodow...
w domu jestem ostatnio tylko gościem... przychodze sie wyspac, najesc, ale to tez nie do konca wychodzi mi tak jak powinno... sypiam jakies 5h na dobe, a obaid z prawdziwego zdarzenia jadlam ostatnio... hmmm.... nie pamietam nawet kiedy...
nio ale po kolei:)
...podlapalam druga prace:) i tym oto sposobem ok. godz. 15:15 kończac dyzur przy moim Malym Mezczyznie biegne do mojej nowej pracy, zeby byc tam na 16:15... praca ciezka i nie jest bynajmniej szczytem moich marzeń... ale nie narzekam:) sama tego chce, bo wiem ze to jedyny sposob, zeby za kilka miesiecy sie stad wyprowadzic.. moze to niezbyt normalne, aby pracowac po 12h na dobe, ale jakos daje narazie rade mimo ze niedosypiam i czasmi 5 razy zastanawiam sie jaki dzis dzien tygodnia, bo juz trace powoli rachube:P... na szczescie nie jestem sama:)
... pojawił sie Ktoś... Ktos, kto daje mi duuuuuuzo siły:) takiej siły, ze bylabym w stanie nawet gory przenosic (gdybym tylko chciała)... a pozatym na mysl o tym Ktosiu w brzuszku moim odzywa sie stado motylków, które baaaardzo dawno nie dawały znac o sobie:) psychologowie ten stan nazywaja zakochaniem i ja klocic sie z nimi nie bede... sama lepiej bym tego nie ujeła:)))
...nie myslalam, ze to tak szybko sie moze stac...a jednak:)... zawsze smialam sie z ludzi, ktorzy po kilu tygodniach czy miesiacach znajomosci brali slub... myslalam wtedy o Migdale i naszym zwiazku i nigdy przez cale 3 lata nie mogalm sobie powiedziec, ze to juz teraz, ze teraz jestem pewna, ze bedziemy do konca... zawsze wystepowala jakas watpliwosc... a teraz nie mam zadnych watpliwosci... i nie chodzi mi tu konkretnie o slub... poprostu jestem pewna tego, co czuje... nigdy nikt o mie tak nie zabigal, nigdy nikt tak sie o mnie nie troszczyl, nigdy nie byłam taka szczesliwa....
.... tak Migdał jestem szczesliwa... i wykrzycze to całemu swiatu i rowniez tobie... myslalam zeby przeniesc sie w inne miejsce, ale teraz juz wiem ze nie zrobie ci tej przyjemnosci... czytaj i drecz sie... nie po tym co mi wczoraj powiedziales, nie po tym jak sie wczoraj zachowałes... z szacunku dla tego co razem przezylismy, dla tego co nas laczylo, dla tych 3 wspolnie spedzonych lat, nie powinnienes tak mowic... faceta poznaje sie podobno po tym jak konczy a nie jak zaczyna, wiec wydaje mi sie ze juz poznalam cie dostatecznie... nie przypuszczałam ze mozesz sie tak zachowac... ja nigdy o tobie zlego slowa nie powiedzialam ani nie powiem, a ty jesli tak myslisz to naprawde ci wspoloczuje...
wiedz ze jestesmy szczesliwi i nie zabierzesz nam tego nigdy chocbys nie wiem jak sie staral... zastanow sie nad soba... mam prawo do ulozenia sobie zycia i to wlasnie czynie, a problem nie tkwi we mnie tylko w tobie....
i na tym zakoncze moje dzisiejsze, nocne rozwazania...
dziekuje za uwage :P...dobranoc wszystkim:***
a mowilam juz ze jestem zakochana i ze jest to najpiekniejsze uczucie pod słoncem???