Archiwum 21 lutego 2005


lut 21 2005 az do dzisiaj...
Komentarze: 5

tak nagle zachcialo mi sie otworzyc moja wielka czarna teczke... nie patrzyłam w jej strone bardzo dlugo... od momentu gdy wrocilam z Krakowa...
był maj... przede mna perspektywa matury ustnej z trzech przedmiotow (choc planowalam tylko jeden), za mna matura pisemna i pierwszy etap egzaminu na wymarzone studia... matura zdana fatalnie, bo uczyc sie jakos czasu nie mialam... a co ja takiego robilam?? przychodzilam ze szkoły i cale dnie spedzalam przy sztalugach... a zeby to tylko dnie byly, cale noce tak stalam, bo przeciez w nocy lepiej widac swiatło-cien... wszyscy sie uczyli, kasztany kwitły, a ja plakalam, bo kolejna kartka musiala wyladowac w koszu... na palcach mialam odciski od olowkow, plamy po farbach olejnych, ktorych nijak sie domyc nie dało i akwarele za paznokciami... i tylko moje dlonie zdradzaly to, co ja tak naprawde robilam, gdy dzrwi od mojego pokoju sie zamykaly... nic sie dla mnie nie liczylo, tylko to zeby sie TAM dostac... nawet matura, ktora miala byc przepustka :(
i zabrałam pewnego pieknego majowego ranka moje prace w daleka podroz... tylko te najlepsze... tylko te dopracowane do konca... wtedy wydawały mi sie prawie dobre, a to juz bardzo duzo... wtedy, tzn. rankiem, bo popoludniu juz wiedzialam, ze sa beznadziejne, nie, zle to ujelam, moze prace były dobre tylko tak jakos wyszło, ze byli sprytniejsi ode mnie, niekoniecznie zdolniejsi... zmieszano mnie z błotem jak nigdy... wiec wrzuciłam je do teczki i ruszyłam w droge powrotna... a wiatr tak bardzo chcial mnie uniesc gdzies wysoko, szczegolnie na Rynku... i wtedy zrouzmialam o czym mowil Moj Nauczyciel wspominajac o kamieniach, ktore powinnam w owej teczce nosic obok prac :P... ale udalo sie, do domu dotarłam... teczka wrocila na swoje miejsce, ja wzielam sie za przygotowania do matury ustnej... i nigdy potem do niej nie popatrzyłam...
az do dzisiaj... i własnie zauwazylam, dlaczego te akwarele sa prawie dobre i dlaczego Moj Nauczyciel zawsze widzial w moich rysunkach cos co sie "wygło"... i nie mam do nikogo zalu, ze stalo sie tak jak sie stalo... dobrze sie stalo, bo dzieki temu dzisiaj mam ochote cos namalowac tak dla siebie, a nie dlatego, ze wszystkim chcialam cos udowodnic...  "artystą nie zostaje sie po ukonczeniu ASP"... tyle razy to słyszałam... a dzisiaj to zrozumialam tak do konca, bo własnie dzis zapragnelam odkurzyc moje farby i pedzle dla siebie, a nie dla szacownej komisji...

bo w zyciu niczego nie powinno sie planowac...

my_destiny : :