Komentarze: 6
nastroj nijaki.. ani zły ani dobry... nijaki...
probuje znalezc przyczyne... mam nawet pewnie podejrzenia...
pierwsze podejrzenie pada na "samotnosc w sieci"... juz wiem dlaczego moja przezorna Kawusia nie pozwolila mi tej ksiazki przeczytac kilka miesiecy temu... a dzisiaj to nawet zakonczenie mniej szokujace, co nie znaczy, ze mniej poruszające... tak tylko, ze ksiazke mozna zamknąc, mozna powiedziec sobie, ze to fikcja literacka i zyc dalej... gorzej jezeli cos, co do tej pory było fikcja, a jesli nie fikcja to czyms tylko i wyłacznie wirtualnym i nagle zamienia sie to w rzeczywistosc... taka to własnie przemiana nastapila w sobote...
wydawalo mi sie, ze jestem juz gotowa, ze moglabym sprobowac.....i mimo, ze to byl cudowny wieczor, ze dawno z nikim mi tak dobrze sie nie rozmawialo, ze dawno tak przyjemnie nie spedzilam czasu, ze nigdy wczeniej nie dostalam od nikogo rozowych (!!!) tulipanow ( :) ) to jednak jest cos, co zakloca mi ta sielanke, ktora ulozylam sobie juz w glowce...a to cos to jest blizej niezdefiniowane uczucie, ktore juz kiedys mialam okazje odczuc... a mianowicie, kiedy zobaczylam namacalne dowody na to, ze komus zalezy na mnie, nie mniej niz mi na tym kims to wysraszylam sie.. dopoki calej tej sytuacji nie mogam dotkanc wydawoalo mi sie, ze bedzie wszystko dobrze... a jednak nie jest dobrze... bo ja nie jestem przyzwyczajona do tego, aby to komus na mnie zalezalo, aby to ktos sie staral... (a ten ktos ma na imie Miłosz i musze nareszcie to imie napisac, bo za duzo dla mnie znaczy zeby mogl pozstac tutaj ktosiem... wybaczysz mi? :) )
eh, eh, eh.. skomplikowane to jest.. i nie wiem jak to wytlumaczyc..ale wiem, ze najbardziej sie boje, ze ja nigdy nie pozbede sie tego uczucia... zawsze mi sie bedzie wydawac, ze ja za malo z siebie daje, kiedy ta druga strona sie stara... no coz.. wyrzuciłam pana Migdala z serca, a on pozostawil mi w zamian zryta psychike... moze zrobił to specjalnie tak na wypadek jakby kiedys mu sie jeszcze zachcialo.. takie zabezpieczenie przed tym zebym nikogo innego do swojego zycia nie miala ochoty wpuszczac...
a ja mimo wszystko bede probowac.. musze nareszcie zaczac normalnie zyc, nie bojac sie za chwile uslysze, ze to, co zle to moja wina..
a tak chcialam sie dzisiaj cieszyc... :(