Komentarze: 9
wyszlismy dzisiaj z Maleństwem na spacerek... taka pogoda, ze az grzechem byłoby nie skorzystac... wybralismy sie do parku... jejku jak tam dzisiaj bylo slicznie :)... słonaczko odbijalo sie w tym bialym sniegu tak, ze znowu zaczełam patrzec na wszystko przez pryzmat pedzla i farb (akwerali oczywiscie :) )... i te drzewa, ktore tak cudownie odcinały sie od bieli... eh no pieknie było... az Malucha wyciagnelam z wozka i niosąc go na rekach opowiadalam o tym co nas otacza... ludzie tylko sie usmiechali... no coz :P
a potem spotkalismy Mariusza... TEGO Mariusza, który jest sprawca (posrednim) całego zamieszania w moim zyciu... tyle razy sie zastanawialam, co bedzie jak kiedys sie spotkamy.. czy bedziemy umieli porozmawiac, czy przejdziemy obok siebie obojetnie... i zostalam zaskoczona jak najbardziej pozytywnie... tamtej pamietnej nocy spedzilismy ze soba tylko pare godzin, a dzisiaj rozmawialismy jak starzy dobrzy znajomi... ogladnał moje Maleństwo z kazdej strony i tak sie nim zachwycał, ze az wprowadził mnie w stan osłupienia... ja myslałam, ze to tylko kobitki tak potrafia... wytarł mu łezki, sprawdzil jaki jest ich powod (stwierdził, ze to dlatego, ze jedziemy pod wiatr :P), pogadal do niego, usmiechal sie... a ja stałam i nie moglam wyjsc z podziwu :)... a nastepnie podsmumował, ze koniecznie musze sobie takie Cudo sprawic, bo bardzo mi pasuje :P... nio tak :P juz nie chcialam mowic, ze jemu to by pasowało bardziej :P.... a moze chciał zostac dawca nasienia :P... jakos nie pomyslalam zeby sie zapytac :P...
poszlismy dalej i kolejne spotkanie.. tym razem mniej miłe... spotkanie z moja nauczycielka z LO... zmierzyła wzrokiem najpierw mnie, potem wózek, nastepnie moje włosy (ktore w przeciwnienstwie do wozka juz nie wzubudzaja sensacji) i odpowiedziala "dzien dobry", które brzmiało jak "tak ci sie spieszylo"... rozbawila mnie tym no bo zamiast zapytac sie wprost czy to moje to oczywiscie trzeba wysnuc wnioski i co z tego, ze sa nieprawdziwe... wazne ze są.. wazne ze bedzie o czym rozmawiac... bedzie nad czym debatowac... i nikt nawet nie pomysli, ze przeciez nie było po mnie nic widac... to nic... brzucha nie bylo, dziecko jest - to najwazniejsze... przeraza mnie glupota tych malomiasteczkowych ludzi... bo nie pierwszy raz spotykam sie z taka sytuacja, ze ktos cos na moj temat mowi myslac, ze nie slysze, ze ktos pokazuje na mnie palcem, ze ktos przygląda sie Maleństwu chcac dokladnie zbadac ile czasu ono juz na tym swiecie egzystuje... i nawet chocby to było moje dziecko to, co komu do tego... no tylko tyle, ze materiałem na plotki jestem wysmienitym...
a tak poza tym to zdolna jestem niesłychanie.. jak ktos nie wie jak zniszczyc cos na czym mu najbardziej zalezy to niech sie zglosi do mnie... ja wiem i moge nawet udzielic paru lekcji jak szybko i sprawnie zniechecic ludzi do siebie... :(
i jeszcze jedna wazna sprawa... moja chrzesnica konczy dzisiaj 5 latek :)... cala rodzinka okrzykneła ją juz dawno miniaturką Paulinki... ma taki sam kolor wloskow jak moj, ma takie same oczka, ma ciemna karnacje tak jak ja... i najdziwniejsze w tym wszytskim jest to, ze jej rodzenstwo to blondyni, a rodzice tez jakos specjalnie nie sa ciemnoskorzy ani ciemnowlosi :P... i do tego jest jeszcze tak zdolna jak ja :P umie juz czytac i pisac.. nie chwalac sie ja tez w tym wieku takie umiejetnosci posiadałam czym wprawialam w zachwyt wszystkich :P