Archiwum 04 kwietnia 2005


kwi 04 2005 reanimacja...
Komentarze: 10

siedzial na moim łóżku, w reku trzymal kubek (moj kubek!) z goracą czekoladą (marcepanową)...
ja siedziałam obok w ręku trzymałam kubek (nie moj) z gorącą czekoladą (pistacjową)...
odleglosc miedzy nami była niebezpieczna choc kilka miesiecy temu bylaby jaknajbardziej poządana (jak to wszystko zalezy od kata padania światła :P)...
jego oczy były przerazone, gdy jego dłon zbładziła nagle pod moim sweterkiem...
a ja myslałam co by sie stało jakbym go pocalowała...

wyszedł szybko mowiac, ze wychodzi zanim stanie sie cos czego mogłabym zalowac.. a ja nie wiem czy mogloby sie cos takiego stac..

był.. nie ma..
było.. nie ma..
była.. nie ma.. (o miłość mi chodzi)

pogodziłam sie, choc do dnia dzisiejszego nie zdawalam sobie z tego sprawy...
***
a wszystko dlatego, ze moj komputer wymagał reanimacji, a reanimatorem mogl byc tylko Migdał... złośliwość rzeczy martywych?

my_destiny : :