Archiwum luty 2005, strona 3


lut 05 2005 Kraków...
Komentarze: 9

za dwie godziny bede juz siedziec w autobusie zmierzającym do miasta (moich) mozliwości, w którym od października chce osiąść na stałe.. taki mam plan, a jak sie zrealizuje?? nie chce o tym myśleć zeby znowu sie nie zawieść... w kazdym razie robie wszystko, by 1 października 2005 roku stać sie studentką I roku etnologii bądz tez rosjanoznawstwa... moze jestem zbyt ambitna i moze mi sie juz rzeczywiście w głowie przewraca, ale chciałabym skończyć drugi kierunek tym razem bardziej hobbistycznie niz przyszłosciowo myśląc...

biala bluzeczka wyprasowana i garnitur przygotowany... jutro o 9 egzamin z prawa... uczyłam sie dosc duzo i nieprzygotowania zarzucic sobie nie moge, wiec jak nie bedzie 5 to naprawde bede niepocieszona :P... tak to sie człowiekowi wszystko zmienia jak pod rzad trzy rzy 5 na egzaminie dostaje :P... ale trzymanie kciuków nie zaszkodzi :) juto o 9 pamietac!!!

a siły i checi do zycia jakos wiecej :)))... ciekawe dlaczego :P

i jeszcze jedna wazna sprawa... dziekuje wszystkim, ktorzy tu w ostatnim czasie mnie wspierali... nawet nie przypuszczałam, ze tyle ciepłych słow znajde pod moimi mega smutnymi notkami... DZIĘKUJĘ!!!

my_destiny : :
lut 04 2005 UWAGA!!!! optymizm w moim wydaniu:)
Komentarze: 6

Migdał: jak sie czujesz??
Ja: bez zmian...
M: co dzisiaj masz zamiar robic... jestem sam w domu...
J: miałam sie uczyć, ale źle sie czuje, wiec chyba ide spać... jak egzamin??
M: 5.0..
J: gratuluje..
M: dziekuje... poszedłbym do kina ale nie mam nawet z kim :(
J: no ja z Tobą nie pojde :P
M: jestem sam w domu...
J: wiem :P
M: moglibyśmy sie poprzytulać............
J: o 18 moze być??

 

i nie interesuje mnie to, co ktos o mnie myśli... nic mnie nie interesuje..
wazne, ze te dwie godziny spedzilismy razem... ze czulam go tak blisko, ze blizej juz nie mozna, ze byl przy mnie, ze mnie głaskał po głowce, ze mnie całował, ze czułam jego obecność... niczego bardziej od dawna nie pragnęłam... i choc cały czas miałam swiadomosc, ze lada moment czar pryśnie w duchu szeptałam modlitwy zeby ta chwila trwała wiecznie... ....
była i chwila rozmowy, z której jednoznacznie wynika, ze Migdał chce ze mna być... ale oboje wiemy, ze teraz jeszcze nie mozemy, ze teraz mogloby wszystko wrocic do porzadku, do zlego porzadku, do porzadku, o ktorym wcale nie marzymy... a my chcemy, zeby było dobrze... "to wszystko musi nas nauczyć cierpliwości, dzieki ktorej kiedys bedziemy razem szczesliwi...musimy poczuc co to jest brak bliskiej osoby, zebysmy sie mocniej kochali..." i ma racje... potrzebujemy czasu, zeby przemyslec wszytsko, co bylo złe miedzy nami, zebysmy kiedys nasza obecnosc mogli docenic, bo my do niej nazbyt sie przyzwyczailismy :(

i teraz juz wiem, ze musze czekac, ze bedzie dobrze, ze nie bede załowac.. TAK!!! napewno nie bede załowac:)

 

no ale zeby nie wszytsko było takie kolorowe to:
mama Migdała: "i co znowu przyjdzie da buzi i bedziesz ją kochał jak gdyby nigdy nic???" - pocieszające jest to, ze Migdał mame opieprzył, stanął w mojej obronie dwa dni sie do niej nie odzywał (nie cieszy mnie to, ze przeze mnie sie pokłócili, ale to ze Migdał stanąl po mojej stronie, a to cyabo czyms znaczy?? :) )

Karolina: "Paulina jest chuda"
Ja: i co zal jej dupe sciska??
Migdał: pewnie tak, bo drugiej takiej dupeczki jak ty nie ma nigdzie :)

 

a potem odsniezyliśmy razem samochod, w ktory Migdał wsiadł i pojechał po mame, a ja pełna nadzieii (znowu !!!)............

my_destiny : :
lut 03 2005 :/
Komentarze: 10

i to nie o to chodzi, ze jestem zazdrosna czy cos w tym stylu... no ale jak mam sie nie denerwować???... Migdał dzisiaj rano mial egzamin w Kraku no i według moich obliczeń powinien byc juz dawno w domu, a go nie ma... a ja dobrze znam powód jego dłuuuuuugiego powrotu... i ten powod doprowadza mnie do szału... a nazywa sie Karolina... chodziłysmy razem do podstawowki, do LO i dobrze wie jaka jest sytuacja albo lepiej jaka była sytaucja miedzy mna a Migdałem... i co?? no nic... pozatym, ze dowiedzialam sie, ze to jest narnormalniejsza dziewczyna jaka mieszka w naszym miescie (autor tych słow: oczywiście Migdał) a zarazem jego przyjaciołka (najlepsza, tego chyba nie musze dodawac)... panna ma faceta, z którym mieszka, z którym juz tez troche czasu jest no ale najwidoczniej nie przeszkadza jej to zeby spotykac sie z Migdałem i spedzac z nim naprawde duzo czasu............ i co z tego, ze mowi, ze to tylko przyjaciólka??... no jakos trudo mi w takie przyjaznie uwierzyc.......... a nawet nawet jakbym uwierzyła, to boli bardzo wiele innych spraw...
ile razy rozmawialismy z Migdalem o tym zeby przeprowadzic sie na stale do Kraka tyle razy on stwierdzal, ze on nie moze wyprowadzic sie z domu, a odkad sie z nia spotyka twerdzi, ze w naszym miescie mieszkaja ludzie nienormalni, z ktorymi nie ma o czym pogadac i ze trzeba jak najszybciej sie wyprowadzic.. to nic, ze ja to powtarzalam przez cale trzy lata trwania naszego zwiazku...
ile razy probowalam go namowic zeby przeczytal jakas ksiazke tyle razy stwierdzał, ze czytac nie lubi i ze nie polubi... probowalam mu przemycic rozne ciekawe ksiazki, ktore do tej pory leza nieprzeczytane na polce... no ale ostatnio przychodze do niego i co widze??? Migdał czyta ksiazke... od Karoliny??? tak :) no i loozik :P
dla mnie czasu zawsze jakos było brak... tzn. jak ja nie zainicjowałam jakiegos spotkania to on o to nigdy albo bardzo rzadko sie troszczył... a teraz jakos i czasu wiecej i checi... no szkoda, ze nie dla mnie :(

 

i nie jestem zazdrosna o nia, bo naprawde nie mam o kogo... jeszcze zebym jej nie znala no to moze, ale znam ja dobrze :P na tyle dobrze, zeby wyrobic sobie o niej odpowiednie zdanie... nawet sie w sumie ciesze, ze Migdał ma teraz z kim pogadac, bo wiem, ze jemu tez latwo nie jest...
nie lubie takich panien i tyle :P i mam prawo byc wściekła......................

 

a co do walki o Migdała... niech mi ktos powie jak mam walczyc, co mam zrobic a zrobie to... bo ja juz niestety nie mam pomysłow :( i chyba juz mi nawet sił zaczyna brakowac :(

 

my_destiny : :
lut 02 2005 sen..
Komentarze: 5

Moje Male Sloneczko zasnelo wiec postanowiłam tez skorzystac z takiej okazji i połozyc sie obok niego...


i przyśniło mi sie cos dziwnego...
bylam w szpitalu, wokol mnie przechadzały sie tylko kobiety w ciąży... bardzo dziwnie sie tam czułam... na początku myslałam, ze to dlatego, ze ja w ciąży nie jestem... ale po chwili zobaczylam, ze ja tez mam wielgachny brzuch:)... no ale czułam sie dalej bardzo dziwnie... patrze tak na nie wszystkie no i widze, ze cos mnie od nich odroznia.. i nagle przede mna staje ten moj mały dzidzius, ktorego chowam w brzuszku... to dziewczynka... napewno Kornelka, bo jak bede miec kiedys coreczke to tak wlasnie bedzie miała na imie:)... ta dziewczynka jest smutna... wiec zastanwiam sie dlaczego???... no i nagle zdaje sobie sprawe, ze wszystkie inne matki głaskaja sie po brzuchach, mowia do swoich dzieci, a ja nie... wiec ja tez chce ja pogłaskac, pwiedziec jej, ze ją kocham... klade reke na brzuchu... i sie budze! a brzuch jest normalny, zwykly, plaski, moj... a z oczu plyna łzy...
nigdy nie przezylam tak rzadnego snu... nigdy nie zdarzylo mi sie obudzic ze łzami w oczach..

na szczescie Moj Mały Mezczyzna był obok mnie... slodko spał, wiec przytulilam go z całych sił i sie usmiechnelam, bo tak wspaniale było poczuc, ze nie jestem sama:)

mimo wszystko ten sen nie daje mi spokoju... czy cos mi mial uswiadomic?? moze to zeby nie zaniedbywac tych ktorych sie kocha, bo mozna potem załowac??

my_destiny : :
lut 01 2005 monotematycznosc...
Komentarze: 4

wczoraj sie juz nawet uśmichalam... tak poprostu, bez przyczyny:)... jakos tak wydawalo mi sie, ze wracam do rownowagi psychicznej... przygotowałam sobie ubranaka, ktore mialam dzisiaj ubrac... i znowu jakos tak bez przyczyny postanowiłam ubrać sie ładniej niz zwykle:  nowa spodniczka, nowa bluzeczka... podobno mam zgrabne nogi, to czemu nie?? i nawet uslyszałam dwa komplementy... a wracajac z pracy weszłam do optyka, zeby kupic płyn do soczewek, a pani mi mowi, ze ma cos dla mnie:) i dostałam jakas maske relaksujaca na oczy :P... nie wiem po co mi to, no ale miłe, ze ktos cos dla mnie ma :) a moja pracodawczyni nie chciała dzisiaj wziasc ode mnie pieniedzy za spodnie, ktore kiedys mi kupiła, a miałam za nie zapłacić jak dostane wypłate... nie zgodziłam sie oczywiście na taki układ, no ale tez to bylo mile... znowu ktos cos chcial dla mnie zrobić :)

i wszystko byłoby w najlepszym porzadku, gdyby nie to, ze usłyszłam piosenke, ktora wywołała łzy i popsuła mi nastrój na reszte dnia:( .... "bo jestes ty" Krawczyka.... kiedyś, bardzo dawno temu Migdał przesłał mi jej tekst esemesem....... pewnie nawet tego nie pamieta... a ja  pamietam bardzo dokładnie, i znowu analizy tamtych dni :(... przyjezdzał po mnie na angielski i z rozbrajajacym uśmiechem pytał czy mam dzisiaj czas??? ja oczywiście mowiłam, ze nie mam, bo przeciez wie, ze musze sie uczyć... i jak zwykle wsidalismy do samochodu i jechalismy przed siebie, jechalismy oglądac nasze miasto z lotu ptaka, a w radiu Krawczyk spiewał, "bo jestes ty............"................................jak ja z tym tesknie :(

a temat nieszczesłiwej miłosci nie był mi znany... nie wiedziałam jak to jest kochac bez wzajemności i myslałam, ze nigdy sie o tym nie przekonam... my mielismy trwac wiecznie, my mielismy juz zawsze byc... to było oczywiste jak wschod slonca o poranku... a jednak :(

robie sie monotematyczna, a monotematycznosci nie lubie, przestaje lubić siebie:(

 

 

 

wracam do prawa, popijam kawe, zajadam milke white i dalej mam nadzieje........

 

 

 

my_destiny : :